W krainie Tosi

W krainie Tosi

niedziela, 8 grudnia 2013

jarmark świąteczny

Cel dnia: Tosia ma zobaczyć Świętego Mikołaja. 
Stąd najpierw coś zjeść, bo wybraliśmy się do centrum od razu po zajęciach muzycznych. Tosia po raz pierwszy usiadła w wysokim krzesełku w restauracji i jak widać była zadowolona, że wszystko widzi. Po deserku dałam jej grzechotki do zabawy, to próbowała nimi zagłuszyć innych gości :)


Po obiadku ruszyliśmy na jarmark świąteczny, który odbywa się w naszym mieście, trwa tylko trzy dni 6-8 grudnia. Niestety gdy dotarliśmy do zagrody Mikołaja Tosia już spala i szkoda było mi ją budzić. Tosia na dodatek płacze na widok ludzi z brodą czy wąsami, więc nie wiem jakby zareagowała na Mikołaja.


Jarmark może i mały, ale mi się naprawdę podobał. Przyszły wspomnienia z Węgier, gdzie takie jarmarki były prawie w każdej miejscowości, tam to był magiczny czas. Mam nadzieję, że kiedyś Tosia tam pojedzie.



A wieczorem gdy dotarliśmy do domu, Tosia rządna wrażeń - bo wyspana, spać już nie chciała.





wtorek, 3 grudnia 2013

o Lidlu, spacerze i dzikach

Przeczytałam gazetkę z Lidla, opatuliłam Tosię i ruszyłam na łowy :)
Podjechałyśmy do sklepu autobusem, raptem 15 minut jedzie, a że Tosia autobusy lubi, to nie jest źle.W Sklepie ludzi masa, co dziwne bo byłyśmy około 13. To szybko co trzeba do koszyka i w nogi od tego tłumu. 

Zaraz po wyjściu ze sklepu dziecię mi zasnęło. Cieplutko miało w zimowym śpiworku, a matka marzła pchając wózek.


Co do pchania wózka, czy ktoś mi wytłumaczy co za głąby wymyślają takie podjazdy? Nawet nie próbowałam się wdrapać, poszłam ulicą.


Po drodze zahaczyłyśmy jeszcze o pocztę, kartki wysłane - no poza dwiema, które czekają, aż się zmiłują dwie osóbki i w końcu adres doślą.


Planowałam do swojej wioski wracać autobusem, ale że zjadłam dwa czekoladowe batoniki, a Tosia zasnęła w wózku, to postanowiłam wrócić na pieszo. Zrobiłam papa autobusowi.

A tu filmik, jak daleko jest między miastem a moją wioską.


Jak dotarłyśmy do naszej wioski to dało się zauważyć, że dziki nie próżnują.


Nasz spacerek trwał raptem 2 godziny, które Tosia przespała. A ja zamarzłam, już więcej bez czapki się na długie spacery nie wybiorę.
A tu nasze łupy lidlowe, skarpetki 5-cio pak, rajtuzki, jeansy, dwupak bluzeczek na długi rękaw i książka, która miała iść jako bilet wstępu na galę, ale chyba kupię inną, bo ta mi się podoba.