W krainie Tosi

W krainie Tosi

wtorek, 25 czerwca 2013

paranoja z karmieniem

Jestem zła na samą siebie. Jak to jest? Wiem, co powinnam robić, a jednak dałam sobie wmówić całkiem co innego?
Nie zaufałam własnemu instynktowi. Tosia ostatnio przy jedzeniu zaczęła się wiercić. Zawsze odbywało się to w porze popołudniowej do wieczornej. W nocy i rano je bardzo ładnie. Jednak właśnie to jej kręcenie zaczęło się przeradzać w płacz, rzucanie rączkami, kopanie nóżkami, łapanie piersi i puszczanie jej z płaczem. Wyglądało to tak jakbym dziecku krzywdę robiła je karmiąc. I się nasłuchałam od G, od mamy i od babci G. ...bo za rzadko Tosię karmię, bo mam złe mleko, albo też mam go za mało... Nie wiele brakowało by przeszła na butelkę.

I dziś poczytałam w necie, zadzwoniłam do położnej i do koleżanki z pediatrii i wyszło, że dałam się wprowadzić w histerię. Bo kto widział karmić dziecko co pół godziny? I miałam rację, czując, że jej karmienie wygląda jakbym robiła krzywdę - bo robiłam. Dziecko wcale nie było głodne. Dzieci płaczą nie tylko dlatego, że są głodne. Niemowlę karmione piersią do niej przystawione zawsze będzie ją łapać bo taki ma odruch. Jak ssie rączkę, to też nie oznacza, że jest głodne bo może właśnie poznawać czym jest rączka i czy można ją zjeść.

I teraz koniec. Będę ufać samej sobie, a jak nie będę pewna to zwrócę się do specjalistów.
I wprowadziłam jeszcze jedną zasadę - po tym jak mnie babcia G nakarmiła galaretką z kurczaka do której dodała czosnek - jem tylko to co sama sobie przygotowałam. I na dobre mi to wyjdzie, bo niestety kuchni G babci nie lubię.

A co do jakości mleka - Tosia ma dziś dwa miesiące i waży 5,8 kg, a jak się urodziła ważyła 3,270 kg. Moim zdaniem i zdaniem lekarza to dużo - według pomiarów jest w 90 centylu, więc jeszcze mieści się w skali :)

niedziela, 2 czerwca 2013

smoczek

Sama nic nie mam przeciwko smoczkom. Jak widzę je u dziecka nie mam nawyku by krzyczeć "Oddaj dudusia". A ja nie znoszę słowa "duduś". Smoczek to smoczek i tyle. Z pracy w żłobku pamiętam, jak dzieci ciężko przechodziły rozstania ze smoczkiem, dlatego pomimo, że zakupiłam smoczek jeszcze przed porodem to miałam nadzieję, że Tośka jednak nie będzie z niego korzystać. 

Jeszcze w szpitalu położna zwróciła mi uwagę, że Tosia nie może żuć piersi, że pewnie ma za silny instynkt ssania i musi mieć smoczek. Powiedziała to jednak takim tonem, jakbym robiła dziecku straszną krzywdę i że lepiej tego smoczka nie dawać. No to nie dawałam. Wytrzymałam dwa tygodnie, jednocześnie zdążyłam znienawidzić karmienie piersią. Gdy tylko Tosia się budziła głodna ja chciałam uciec z domu. Doprowadziło to do tego, że ja czułam się coraz gorzej, a dziecko częściej płakało.

W końcu nie dałam rady i dałam dziecku smoczek. Za pierwszym razem wypluła - "oho!" myślałam zadowolona, "jednak nie chce smoczka". Podałam jeszcze raz i wtedy żuła już chwilę dłużej. Od tamtej pory smoczek Tośka ma gdy jest zmęczona i nie może zasnąć, w innych wypadkach zadowolona pluje nim. Przyznam, że gdy pierwszy raz zasnęła ze smoczkiem się popłakała, że woli go ode mnie. Dziś wiem, że to hormony musiały zadziałać, bo powód do płaczu to raczej średni.

I co dziś? Nie czuję się gorszą matką przez to, że moje dziecko ma smoczek. Już wolę by żuła go niż moją pierś czy swoje rączki. Skoro on sprawia, że ona czuje się lepiej i dzięki niemu spokojnie zasypia - to dlaczego ja mam ją teraz krzywdzić i jej zabierać. Mam wielką nadzieję, że oduczanie jej nie będzie dla mnie koszmarem, że łagodnie przez to przejdziemy.

A smoczek mamy ortodontyczny Pure 0-3m Tommee Tippee. Czy jestem zadowolona? 
Tośka powinna się tu wypowiedzieć. 
Ja kupując kierowałam się tym, że jest on właśnie ortodontyczny i tym, że znajome taki kształt smoczka mi polecały.